Żartuje trochę z tym „Punks Not Zgred”, bo panowie z The Damned mają już swoje lata i uwaga! W różnym składzie osobowym grają już ponad 40 lat! I to jak grają!
Czytelnikom, którym twórczość tego zespołu jest całkowicie obca, powiem tylko, że The Damned pojawili się w 1976 (ja miałem wtedy tylko 5 lat – kurde, sam nie mogę w to uwierzyć) wraz z pierwszą falą brytyjskich kapel punkowych i od tamtego czasu w różnych konfiguracjach personalnych trwają na rynku muzycznym po dziś dzień (w odróżnieniu od wielu ich „rówieśników”, którzy wypalili się lub zostali po prostu zapomniani). To oni razem z takimi zespołami jak: Sex Pistols, The Clash, Buzzcocks, The Vibrators, Angelic Upstarts, czy UK Subs tworzyli fenomen artystyczno – kulturowy określany mianem Punk.
Więcej o zespołach tamtej epoki można dowiedzieć się i posłuchać ich muzyki na bardzo fajnej stronie: last.fm
Natomiast, jeżeli ktoś chce zapoznać się bliżej z twórczością The Damned, to odsyłam do wujka „Google”, Wikipedii, oficjalnej strony zespołu, portalu Tekstowo oraz You Tube, gdzie można znaleźć stare i nowe utwory tego zespołu.
Jeżeli chodzi o sam album Evil Spirits (Złe Duchy), wydany w 2018, to w żadnym wymiarze nie zawiódł on moich oczekiwań. Jest taki, jakiego spodziewałem się znając The Damned, czyli przemyślany, muzycznie spójny, zaś sama kompozycja poszczególnych utworów w warstwie instrumentalnej i wokalnej jest na bardzo wysokim poziomie, bez zadęcia, pseudo artyzmu i przynudzania. W zasadzie, każdy utwór pochodzący z tego albumu ma w sobie „coś”, co go wyróżnia i jest godny uwagi. Słuchając Evil Spirits odniosłem wrażenie, że stylistycznie zespół kroczy ścieżką podobną do New Model Army, lecz należy to traktować tylko i wyłącznie jako komplement. Ciekawe jest, że przedostatni album (So, Who’s Paranoid?) The Damned wydali w 2008 roku, zaś Evil Spirits dopiero w 2018. Dekada to bardzo, bardzo dużo czasu i wiele może się przez ten okres wydarzyć. Jednak w czasie tej przerwy The Damned nie leżeli „do góry ołówkami”, tylko koncertowali. A mają co grać, ponieważ ich twórczość do 2008 roku obejmowała, aż dziesięć albumów – to duży konkret i pokaźny materiał muzyczny. Przeglądając ich stronę w kontekście planowanych koncertów, można zobaczyć, że nadal robią duże trasy – na przykład w maju mają już zaplanowanych sześć występów w całych Stanach, a potem w lipcu, sierpniu – Anglia, Włochy, Belgia oraz ponownie Stany – łącznie kilka dużych imprez, a do końca roku jeszcze daleko… Trzeba mieć naprawdę „końskie zdrowie” i nielichą kondycję, żeby robić takie trasy.
Do The Damned mam sentyment, bo to również muzyka mojej młodości, chociaż ja usłyszałem ten zespół dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych – ponad dekadę po ich po ich powstaniu. Wtedy ostra muzyka rockowa była prawie nieobecna w radio, za wyjątkiem audycji Marka Wiernika i Romana Rogowieckiego, za co jestem im wdzięczny po dziś dzień. Dlatego najnowszą płytę The Damned powitałem z wielką radością, lecz również ze sporymi obawami – przecież każdy artysta jest ograniczony w swojej twórczości, a im dłużej tworzy, tym trudniej mu „wyrzeźbić” coś oryginalnego i na poziomie. Tym bardziej po zapoznaniu się z albumem Evil Spirits byłem pozytywnie zaskoczony. Jednie okładka albumu nie przypadła mi do gustu, bo jest trochę nijaka, chociaż ma swój „klimat”. Patrząc na nią zastanawiam się, czy styl Noir przeżyje niebawem swój renesans? Wszystko na to wskazuje.
Jeżeli chodzi o sam album i zawarte w nim utwory, to nie będę ich szczegółowo opisywał – po prostu lepiej posłuchać ich samemu i wyrobić sobie własne zdanie. Jednak postanowiłem je subiektywnie ocenić przyznając im gwiazdki w skali od 1 do 10. Oczywiście ta ocena wyraża tylko i wyłącznie mój gust oraz moje preferencje muzyczne, nic ponadto.
The Damned – Evil Spirits – lista utworów:
- Standing On The Edge Of Tomorrow – 9
- Devil In Disguise – 8
- We’re So Nice – 7
- Look Left – 8
- Evil Spirits – 7
- Shadow Evocation – 7
- Sonar Deceit – 9
- Procrastination – 8
- Daily Liar – 6
- I Don’t Care – 8
Średnia ocena albumu to 7,7 gwiazdki, czyli naprawdę nieźle. Brawo The Damned! I oby tak dalej! Czekam na więcej.
Poniżej teledysk do utworu Standing On The Edge Of Tomorrow, otwierającego album:
oraz dla porównania przykład tego, jak The Damned grali kiedyś – utwór New Rose (1976)