Kogo jak kogo, ale chyba Luxtorpedy nikomu przedstawiać nie muszę, bo któż z polskich fanów ciężkiego brzmienia ich nie zna?! Chyba nie ma takiego… A ci, co mają raczej blade pojęcie o polskich zespołach rockowych, na bank kiedyś usłyszeli kawałek Hymn… A jak ktoś go nie kojarzy, to może go sobie posłuchać poniżej lub na płycie Robaki.
Tak, tak – to było przed Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej, w 2012 – wtedy właśnie Luxtorpeda zaistniała w zbiorowej świadomości Polaków tym kawałkiem. Pamiętam, że gdy usłyszałem Hymn po raz pierwszy, to byłem porażony jego mocą i ekspresją – coś wspaniałego! Pamiętam także straszliwe rozczarowanie, gdy ten utwór nie stał się muzycznym motywem przewodnim zagrzewającym naszych piłkarzy do walki w mistrzostwach, tylko jakieś odpustowo-jarmarczne Koko Koko Euro Spoko (co to w ogóle za badziewny tytuł). Dobra, nieważne – było minęło, ale i tak wkurza mnie do bólu, że tym kraju jak coś jest na poziomie to częstokroć zostaje utrącone, zaś puste miejsce wypełnia się chłamem i tandetą…
Rok 2012 przeminął i nie nastąpił koniec świata, zaś Polacy zagrali jak zwykle, zaś Koko Koko Euro Spoko ni grzyba im nie pomogło. Na szczęście Hymn pozostał w pamięci, i to w sumie najlepsze, co zapamiętałem z tamtego okresu (pominąwszy brak końca świata). Potem latka leciały jak z bicza strzelił, a Luxtropeda nagrywała kolejne płyty… W 2014 wydali album A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki (nie ma co, naprawdę trafili w punkt z tytułem), natomiast w 2016 pojawił się krążek MYWASWYNAS.
Od tego czasu trochę o zespole trochę jakby przycichło, zaś w radio ich muzyki prawie się nie słyszało (zupełnie tego nie rozumiem, bo przecież to świetna kapela i w dodatku polska). Jednak pewnego październikowego wieczora, roku pańskiego 2020, wyszedłem z roboty zmęczony jak nieboskie stworzenie, zapakowałem się do auta i zapuściłem radio – a tu jeb! Luxtorpeda z kawałkiem Ekoplan, promującym nowy album Anno Domini MMXX. Szok i niedowierzanie, a potem radość!
Ucieszyłem, że po czterech latach ciszy Luxtorpeda „eksplodowała” nową płytą, ale po wysłuchaniu Ekoplanu zacząłem się zastanawiać, w którą stronę popłynął zespół pod względem „muzycznej stylówki”? Czy to dalej ta sama Luxtorpeda, którą znałem w przeszłości? Nie było innego wyjścia jak tylko nabyć płytę i samemu się o tym przekonać, co też uczyniłem…
Pierwsze przesłuchanie albumu przyniosło z jednej strony ulgę, lecz z drugiej lekkie rozczarowanie. Ulgę, ponieważ zespół nie zdryfował na muzyczne mielizny, tylko pozostał na wyznaczonym przed laty kursie, zaś rozczarowanie, bo podświadomie spodziewałem się czegoś bardziej nowatorskiego…
W zasadzie to chyba dobrze, że Luxtorpeda nie zmieniła stylu grania, ponieważ dzięki temu starzy fani na pewno nie poczują się rozczarowani najnowszym krążkiem zespołu. Mam przeczucie, iż właśnie taki zamysł przyświecał muzykom, gdy nagrywali Anno Domini MMXX.
Jeżeli chodzi o materiał zawarty na krążku, to jest to po prostu paka dobrej muzy. Kawałki brzmią dobrze, są zróżnicowane pod względem stylistycznym, lecz jednocześnie posiadają wspólną bazę brzmieniową i na pewno nie są nudne ani banale. Największym ich walorem są jednak teksty. Nie da się ukryć, iż Luxtorpeda ma rzadki zmysł do wychwytywania znaków czasu oraz patrzenia na nie pod odpowiednim kątem. Ta umiejętność nie jest dana każdemu twórcy – to jest raczej talent, którym obdarzeni są tylko nieliczni. Zasadniczo muzyka rockowa powinna być komentarzem rzeczywistości „mówiącym jak jest”, lecz obecnie różnie z tym bywa. Coraz trudniej znaleźć zespoły mające naprawdę coś sensowego do powiedzenia i opisujące otaczający nas świat z odpowiednią trafnością, lecz na pewno nie dotyczy to Luxtorpedy.
Sam tytuł najnowszego albumu jest już znaczący i przewrotny, sugerując czego może dotyczyć przekaz zawarty na płycie – i nie mylimy się. Poszczególne utwory są wnikliwym opisem współczesnego świata oraz smutnego losu zagubionego w nim człowieka (wszyscy chyba tego doświadczamy). Dwanaście utworów (tyle zawiera album) to muzyczna podróż po surrealistycznych zakamarkach rzeczywistości, gdzie absurd, groteska i makabreska tworzą paranoidalny koktajl. Teksty piosenek są szczere i przekonywujące – to dobrze, gdyż wszyscy dobrze wiemy jak wygląda otaczająca nas rzeczywistość i wciskanie kitu nic nie da, nikt nie da się oszukać. Myślę, iż przekaz ten trafi zarówno do bardzo młodych ludzi, jak również do takich starych pierdzieli jak ja.
Anno Domini MMXX to płyta, której zawartość docenia się w pełni dopiero po kilku przesłuchaniach. Trzeba uważnie wsłuchać się w każdy kawałek i wtedy dopiero poczuje się moc nagranego materiału. Zasadniczo oceniając ten album uważam, że jest on bardzo solidy. Właściwie nie ma się do czego przyczepić, może poza jednym – chodzi o kolejność kawałków. Osobiście inaczej ułożyłbym playlistę – moim zdaniem obecny układ utworów nie eksponuje tych najlepszych, przez co „giną one w masie”. Nie jest to jakaś specjalnie duża wada i na pewno nie będzie przeszkadzała fanom zespołu, lecz… niektórzy słuchacze mogą odnieść mylne wrażenie, że Anno Domini MMXX to produkcja dość przeciętna. Jak naprawdę odbiorą ten album słuchacze, to pokaże czas i ilość sprzedanych sztuk… Ja w każdym razie oceniam go dość wysoko i zachęcam wszystkich fanów ciężkiego brzemienia do zapoznania się z nim oraz wyrobienie sobie własnego zadania.
Zachęcam również wszystkich do odwiedzenia strony zespołu link, jak również ich profilu na FB link. Warto także zajrzeć na strony: tekstowo.pl oraz last.fm, tam można posłuchać różnych kawałków Luxtorpedy, poczytać teksty oraz obejrzeć ciekawe zdjęcia. Jest też sporo materiałów zespołu na YT.
Poniżej kawałek Na Czworakach, jeden z najlepszych utworów na płycie Anno Domini MMXX, warto posłuchać…