I stało się… Topowy autor światowych bestsellerów, które sprzedają się niczym przysłowiowe „ciepłe bułeczki” jest w Polsce! Kto to taki?! No cóż… Panie i Panowie oto przed Wami… Po raz pierwszy w Polsce… Lee Child!!!
W tym miejscu powinny pojawić się migające światła jupiterów, muzyka na wejście, zupełnie jak przed walką bokserką oraz gromkie oklaski publiki… i tak też było… no prawie, bo oprawa spotkania była dość skromna, jak na spotkanie z postacią tego formatu, ale mniejsza o to.
Przyjazd Lee Childa do Polski nie był specjalnie nagłośnionym wydarzeniem. W mediach panowała raczej cisza, a na mieście nie widziałem ani jednego plakatu informującego o tym wydarzeniu. Ja dowiedziałem się o wizycie Lee Childa w Polsce zupełnie przez przypadek, przeglądałem jakąś stronę, znalazłem tam niewielką wzmiankę o tym wydarzeniu i zacząłem drążyć temat szukając więcej informacji.
Będąc fanem twórczości tego pisarza i mając okazję zobaczenia go na żywo, postanowiłem udać się na spotkanie z publicznością zorganizowane w C. H. Arkadia. Oczywiście stanąłem również do konkursu, w którym wygraną było dwuosobowe zaproszenie na kameralne spotkanie z pisarzem, które miało się odbyć w jednej z kawiarni sieci Green Caffe Nero, ale niestety nie załapałem się…, więc zadowoliłem się tym co było dostępne.
Nie będę tutaj przybliżał postaci Lee Child, ponieważ zorientowani wiedzą o kogo chodzi, natomiast tych którzy nie znają postaci tego pisarza odsyłam do „Wujka Google” oraz Wikipedii, jak również oficjalnej strony autora. Wystarczy, że wspomnę, iż takie filmowe hity jak „Jack Reacher. Jednym Strzałem”, czy „Jack Reacher. Nigdy nie wracaj” zostały nakręcone na podstawie powieści tego pisarza. Muszę uczciwie przyznać, że właśnie pod wpływem tych produkcji filmowych zainteresowałem się twórczością Lee Childa… no i się „wkręciłem” w cykl powieści, które łączy wspólny bohater – Jack Reacher, były major Żandarmerii Wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych.
Nigdy wcześniej nie spotkałem tak znanego autora, no może poza Wojciechem Cejrowskim, którego miałem okazję zobaczyć na żywo przy okazji Targów Książki, dlatego byłem niezmiernie ciekawy jakie wrażenie zrobi na mnie Lee Child.
Oczywiście wiedziałem jak wygląda Lee Child, gdyż na jego oficjalnej stronie znajduje się sporo zdjęć pisarza, ale zobaczyć kogoś takiego na żywo… to zupełnie inna bajka. Muszę przyznać, że nie poczułem się rozczarowany, bo jak na swoje 63 lata Lee Child świetnie wygląda i dobrze się trzyma. Ponadto sprawia wrażenie bardzo bystrego i uważnego obserwatora, a przy tym wydaje się być ciepłym, przyjaznym i otwartym człowiekiem. Jeżeli miałbym ktoś kazałby mi opisać, jak wyobrażam sobie pisarza, to Lee Child byłby idealnym przykładem tego wyobrażenia. Jednocześnie przyglądając się Lee Childowi uzmysłowiłem sobie jak wiele jego cech fizycznych jest przeniesionych na Jacka Reachera – począwszy od wzrostu, a skończywszy na rysach twarzy. Co ciekawie, gdy zacząłem czytać kolejne części przygód Jacka Reachera, to na podstawie zawartego w nich opisu tego bohatera, w mojej głowie powstało pewne wyobrażenie o jego wyglądzie, a gdy później odwiedziłem stronę Lee Childa i zobaczyłem jego zdjęcia to od razu pomyślałem, że właśnie patrzę na twarz Reachera. Wydaje mi się, że chyba wielu autorów przenosi część swoich cech na kreowanych bohaterów. Ja również uczyniłem podobnie i mimowolnie przeniosłem swoje cechy na bohaterów występujących w SKYNET Armia Cieni. Nie mam pojęcia ile ze własnych cech osobowościowych Child przeniósł na Reachera, ale podejrzewam że trochę by się tego uzbierało. Oczywiście jest to tylko spekulacja, gdyż aby to zweryfikować trzeba by było dobrze poznać autora. Zapewne jego bliscy przyjaciele i rodzina mogliby powiedzieć coś więcej na ten temat. Jedyne, do czego przyznał się Child to że w młodości, podobnie jak Reacher często wdawał się w bójki.
Lee Child jest dla mnie intrygujący z paru powodów – po pierwsze obaj zaczęliśmy karierę pisarską w podobnym wieku. Child rozpoczął działalność pisarską będą już po czterdziestce. Pierwszą powieść Poziom Śmierci wydał w 1997 mając 43 lata, ja rozpocząłem pisanie SKYNET Armia Cieni w 2015 roku, mając 44 lata, a wydałem ją w 2017 mając już 46 lat.
Podobnie jak Child traktuję pisarstwo, jako połączenie zabawy z biznesem i nie mam absolutnie ambicji tworzyć „sztuki” przez duże „S”, lecz po prostu chciałbym dostarczać czytelnikom rozrywkę na takim poziomie, aby chętnie ją kupowali.
Moi bohaterowie, podobnie jak postaci w powieściach Childa to zwykli ludzie, posiadający jak każdy człowiek pewne skazy i ułomności. Zgadzam się całkowicie z Lee Childem, że takie postacie są po prostu ciekawsze i bardziej wiarygodne.
Muszę przyznać, że znalezienie się w pobliżu tak znanego autora było dla mnie bardzo emocjonującym przeżyciem. Stojąc pośród publiczności i patrząc na Lee Childa przypomniała mi się scena z filmu Eddie the Eagle, w której Eddie Edwards jedzie windą razem z Matiim Nykänenem, skoczkiem światowego formatu, który niespodziewanie nawiązuje z nim rozmowę, podczas której wypowiada do Eddiego (będącego najsłabszym zawodnikiem) następującą kwestię: „…jesteśmy jak wskazówki na pierwszej i jedenastej godzinie, nikt nie jest nam równie bliski jak my sobie”. Będąc tak blisko Childa poczułem dokładnie to samo – on na godzinie jedenastej, tylko godzinę przed zenitem własnego sukcesu, a ja rozpoczynający swoją wędrówkę pisarską od godziny pierwszej, spoglądający z podziwem na niego i zdający sobie sprawę, jak długą drogą mam do przebycia, aby osiągnąć to co Lee Child. Oczywiście Child, mimo że był świadomy mojej fizycznej obecności nie miał bladego pojęcia ani kim jestem, ani dlaczego jestem akurat w tym miejscu, ale to nieistotne…
Przy okazji chciałby polecić wszystkim film Eddie the Eagle, który jest bezsprzecznie warty obejrzenia.
Jeżeli chodzi o samo spotkanie fanów z Lee Childem, to trwało one prawie godzinę i miało formę wywiadu, w którym pytania zadali gościowi prowadzący spotkanie Bartosz Węglarczyk oraz publiczność. Zainteresowani mogą je obejrzeć klikając zamieszczony poniżej odnośnik:
Jakie są moje wrażenie po tym spotkaniu? Prawdę mówiąc czułem pewien niedosyt… myślę, że przydałby się jeszcze około półgodziny rozmowy. Jednak rozumiem zakres wyznaczonych ram czasowych na tę część spotkania, bo później fani mogli stanąć w kolejce po autograf. Kolejka, która się ustawiła liczyła około stu osób albo i więcej, a licząc około minutę na osobę, autor musiał być dyspozycyjny przez około półtorej godziny. Ten czas plus czas przeznaczony na wywiad to łącznie dwie i pół godziny ciągłej aktywności – to dużo.
Lee Child starał się odpowiadać na pytanie (szczególnie te kontrowersyjne) w bardzo wyważony sposób tak, aby nikogo nie urazić, a szczególnie pytającego. Widać było po sposobie w jaki odpowiadał, iż setki udzielonych wywiadów i spotkań z fanami zrobiło swoje. Można się o tym przekonać osobiście oglądając spotkanie pod wskazanym powyżej odnośnikiem. Oczywiście należy domniemywać, że taki sposób odpowiadania jest podyktowany uwarunkowaniami biznesowymi, gdyż niewłaściwa lub mało dyplomatyczna odpowiedź może mieć wpływ na poziom sprzedaży i zrazić całe rzesze fanów. Jednocześnie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż Child poprzez konieczność stosowania pewnej formy „biznesowo – politycznej poprawności”, odpowiadając na zadawane pytania nie mówił tego, co być może chciałby naprawdę wyrazić. To trochę smutne.
No cóż… należy mieć nadzieję, że pobyt w Polsce był dla Lee Childa przyjemny i wywiózł stąd tylko same dobre wrażenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzi Polską albo ja spotkam go w Kalifornii, a póki co czekam z niecierpliwością na premierę jego najnowszej powieści Past Tense.